środa, 4 kwietnia 2012

Mama chora, mama zła

Zaatakowało i mnie..paskudne, śmierdzące, obrzydliwe wiruso -bakterie (nie wiem jak to nazwać :P. Gardło boli z nosa kapie...a ja modlę się, żeby to nie była angina...
Franek po antybiotyku nabawił się grzyba w buzi + katar po pas.
Panie (jeśli jesteś) spraw żeby to się szybko skończyło!

...

Na święta nie jedziemy do rodzinnego miasta JUPI JUPI JUPI. Moja radość powinna być zrozumiana bo od miesiąca mamy w domu albo mamę, teściową, teścia , tatę...a teraz mam czas dla mojego męża i Franka. Wprawdzie to szczęście skończy się w poniedziałek, bo zawita moja mam...jeszcze tylko ten miesiąc i po długim majowym weekendzie Franciszek Władysław idzie do żłobka :)


Wesołych Świąt :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz